sobota, 18 stycznia 2014

Czytałem: Putter. Nijaka okładka, perełka w środku

Czy zastanawialiście się kiedyś w którym momencie heteroseksualny - a przynajmniej tak by się zdawało - facet zaczyna pożądać drugiego faceta? Piszę o heteroseksualnym, bo przecież ma narzeczoną, albo miał, albo niedługo będzie żonaty. A jednak! A jednak w drugim facecie jest coś, co powoduje że zaczyna się na niego patrzeć inaczej.


Aman Payor właśnie o takich facetach pisze w swoim debiutanckim zbiorze opowiadań zatytułowanym "Putter". Ładny tytuł, z angielska brzmiący, to słowo oznacza rodzaj kija golfowego. I rzeczywiście, w pierwszy z opowiadań, kij golfowy staje się początkiem tego,  czego końcem jest to że dwaj koledzy z pracy chcą sobie usiąść na kolanach. Oczywiście sam kij by tego nie zrobił, pomaga mu sofa. Tak, sofa, słowo które zrobiło oszałamiającą karierę w katalogach Ikei, sofa przez którą nasz bohater nie może spełniać swojego porannego rytuału (a jest nim po prostu poranny numerek ze swoją dziewczyną), i dlatego musi wcześniej pojawiać się w pracy. Akurat wtedy kiedy pojawia się jeden z kolegów (również zapalony gracz w golfa)...
Albo taka sytuacja: do Sopotu ucieka przed niecnymi zamiarami swojej rodziny młody chłopak. Niecnymi - bo rodzina mieszka w Dubaju i dla doskonale zapowiadającego się prawnika ma już plan: małżeństwo z rozsądku (a właściwie z pieniędzy) z damą, której nasz bohater nigdy nie widział na oczy. Na oczy za to zobaczył na molo Wilusia, Wilhelma, Szwajcara, z którym kwadrans później ląduje w łóżku. Seks życia, mówię Wam. Panowie wykupują cały zapas wazeliny jaki jest w Sopocie, nie potrafią wytrzymać bez seksu dłużej niż piętnaście minut... Tylko jest mały problem: Wiluś przyjechał do Sopotu... popełnić samobójstwo i wcale nie zamierza z tego planu rezygnować.

Dopiero za chwilę, po smarowaniu wazeliną, gdy zaczniemy się kochać, Wiluś powie po francusku: "Adam, czuję się jak w prawdziwym oceanie. Jeśli jest ci przyjemnie z takim pływakiem, wymów moje imię".
Sięgam do szuflady stolika nocnego, stojącego przy łóżku, i wyciągam na wpół wyciśniętą tubkę wazeliny... W ciągu następnych dni stajemy się największymi nabywcami wazeliny w Sopocie. Kupujemy ją na kilogramy. Smarujemy się "do dna". Nie ma lepszej zaprawy do osiągnięcia orgazmu jak należy. Nie wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek mógł wziąć do ręki tubkę wazeliny i nie mieć wzwodu... wyobrażam sobie, że to Wiluś wyciska na swój palec wazelinę... słyszę wesoły śmiech... Są dwie szkoły dobrego poślizgu w głąb oceanu: jedna mówi: smaruj pływaka, druga mówi: smaruj ocean. Co wolisz?... Nie wierzę, że da się posmarować ocean... Pokazać ci, Adam, jak to się robi? Cha, cha, cha. Pokazać? Cha, cha, cha. Chcesz, to cię posmaruję, do dna... cha, cha, cha... Adam, czuję się jak w prawdziwym oceanie... jeśli jest ci przyjemnie z takim pływakiem jak ja, wymów moje imię... Wiluś... Wiluś... Wiluś...

Albo: jesteś przewodnikiem wycieczek po Paryżu, chwilowo bezrobotnym. Zupełnym przypadkiem (a może nie?) spotykasz w Luwrze, kontemplując dzieła sztuki, Pięknie Pachnącego Brodacza, który proponuje ci, że połknie twoją spermę. Uciekasz, wystraszony, ale wkrótce okazuje się, że zrobi wszystko żeby się z tobą pieprzyć - i ma sto procent racji, że w końcu ulegniesz. Dlaczego? I skąd ta pewność?

- Powinien pan kiedyś sam spróbować osiągnąć moment spełnienia, by przekonać się na własnej skórze, gdzie zlokalizowany jest męski wytrysk i czy w smaku przypomina mleko czy raczej karmel.
- Chętnie doprowadzę się do wytrysku ale w kwestii smaku wolałbym zasięgnąć twojej opinii. Wyglądasz na eksperta. Na degustację idziemy do mnie czy do ciebie?

Jak on śmiał zwracać się do mnie "ty"?! Taką bezczelność powinno się karać chłostą! Biorę głęboki oddech. 

- Powiem ci coś jako ekspert. Wydaje mi się, nie masz pojęcia co to jest moment spełnienia u mężczyzny. Takie lale jak ty, o ile w ogóle mają ejakulację, to ich ejakulat raczej nie nadaje się do degustacji. 
- Jak na eksperta, to wydaje mi się, że zbyt szybko wydajesz sądy - odpowiada spokojnie - lecz możesz mieć rację, że męski wytrysk to nie jest to samo co moment spełnienia, dlatego chętnie popatrzę, jak ty osiągasz moment spełnienia, i jeśli pozwolisz, spróbuję jak smakuje to, czym wytryśniesz. Zdecyduj tylko, czy robimy to u mnie czy u ciebie.

A może na męsko-męski popęd wpływają żonkile? A może robienie zdjęć? Tego już dowiecie się z kolejnych opowiadań.

"Putter" to jedno z większych zaskoczeń ostatnich miesięcy. Stustronicowa książka zupełnie nieznanego autora, z nieciekawą okładką z przodu i kompletnie bezsensownym opisem z tyłu (chyba tylko sam autor tegoż opisu rozumie o co w nim chodzi), otwarta i przeczytana, okazuje się w środku małą perełką w sam raz na zimowy wieczór.
Miś Dyrektor poleca!
www.bearbook.pl/putter


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

WYmiśLAJ opinie!