wtorek, 13 lutego 2018

Widziałem i czytałem: "Tamte dni, tamte noce"

Książka Andre Acimana i towarzyszący jej film, to bez wątpienia największe wydarzenia gejowskiej kultury początku roku. Dość powiedzieć, że zaledwie po kilku dniach od premiery wyczerpał się nakład książki (na szczęście wydawnictwo zdecydowało się na dodruk), a to które kina wyświetlały film (a raczej - które postanowiły nie wyświetlać filmu) wzbudziło spore dyskusje w tęczowym Internecie.



Tak się składa, że najpierw przeczytałem książkę, a później zobaczyłem film. I trzeba przyznać, że był to dobry wybór - bo i jedno i drugie pokazuje tę historię nieco inaczej, ale oba doskonale się uzupełniają. Oś opowieści jest ta sama: miłość, która zakwitła między młodym chłopakiem, a o kilka lat od niego starszym dwudziestokilkulatkiem podczas wakacji we Włoszech. W książce obserwujemy ją na tle pięknego włoskiego wybrzeża, powieść pachnie słońcem, plażą, skalistym brzegiem morza i małym włoskim miasteczkiem zanurzonym w środku upalnego lata. Niestety, film nie pokazuje tego tak dobrze: zamiast morza mamy rzekę, zamiast plaży - zarośla, a i upału nie poczujemy. Za to film pokazuje coś, czego nie uświadczymy w powieści Acimana: przystojnego Olivera i fantastyczną grę Elio, którego gra aktor Timothée Chalamet (nominacja do Oscara!). 
W filmie znajdziemy wszystkie najważniejsze punkty książki: rosnące między chłopakami napięcie, słynną scenę z seksem z brzoskwinią, czerwone kąpielówki Olivera, niesamowicie ważną rozmowę Elio z ojcem. Ale książka ma ciąg dalszy - bo nie kończy się na telefonie Olivera z informacją, która mocno zasmuca Elio. W książce przeczytacie co w życiu obu zdarzyło się później. Czy może przynajmniej książka kończy się happy endem?
Andre Aciman w swojej książce opisuje rozterki Elio po pierwszym seksie z Oliverem, jego młodzieńcze miotanie się między pożądaniem, a chęcią zapomnienia. Pokazuje, że miłość między nimi - choć prawie od pierwszego wejrzenia - to rodziła się przez długie tygodnie, wypełnione ukradkowymi spojrzeniami, marzeniami, zniecierpliwieniem, czasem złością, a czasem fascynacją. Pierwszym dotykiem. I nie sposób wspomnieć o jeszcze jednym: mocno zaznaczonym tu fetyszem stóp autora książki. Bo stopy Olivera i stopy Elio mają swój "istotny wkład" w rozkwitające uczucia między dwoma chłopakami.
W filmie postaci są zarysowane nieco inaczej. Nie tylko głównych bohaterów, ale też rodziców Elio, dziewczyn, które pojawiają się w tle (a które mają sporą ochotę na Olivera - i książka nie pozostawia wątpliwości, że mógł ulec ich urokom), w filmie zamiast wyprawy do Rzymu obaj chłopcy jadą żegnać się na północ Włoch, do Bergamo. Ale wszystko to powoduje że jedna i druga historia - choć styczne w kluczowych punktach - to tę samą opowieść pokazują nieco inaczej. Widziałeś film? Koniecznie przeczytaj książkę. Znajdziesz ją tutaj: www.bearbook.pl/tamte_dni_tamte_noce. Czytałeś książkę, a nie widziałeś filmu? Musisz trochę zaczekać, bo dystrybutor zapowiada jego premierę DVD dopiero na czerwiec. Czekamy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

WYmiśLAJ opinie!