wtorek, 8 lipca 2014

Czytałem: Ignacy Karpowicz, "Sońka"

Każdy Ignacy Karpowicz jest przez Misia Dyrektora witany z otwartymi ramionami. Ale nie każdy, niestety, robi takie samo wrażenie. 
"Sońka", to coś zupełnie innego niż to, do czego nas pisarz dotychczas przyzwyczajał. Nie znajdziemy tu wątków LGBT (no, chyba że ktoś się uprze i uzna za geja bohatera, Igora, supergwiazdę teatralnej reżyserii, którego pierwowzorem miał być Grzegorz Jarzyna), znajdziemy za to powieść o miłości. I to nie miłostkę, wielkie słowa, pluszowe misie i złamane serduszko. W tej niewielkiej książeczce znajdziecie jedną z największych historii miłosnych, o jakich przyszło Wam czytać. 
Tytułowa Sońka, to prosta, stara kobiecina, mieszkająca w zapomnianej przez ludzi wiosce na Podlasiu. Ma równie starego kota, krowę która ją utrzymuje i... wielką historię. To właśnie na polnej drodze przy tej wsi psuje się supernowoczesny samochód wziętego reżysera i właśnie tam spotyka się z Sońką. Przyjmuje zaproszenie na świeże mleko do jej chałupy i zaczyna słuchać historii... Historii, którą w głowie przekłada od razu na przedstawienie teatralne. 
Sońka w czasie wojny - nie do końca wiemy jak i dlaczego - ale do szaleństwa się zakochała. Bywa. Tyle, że zakochała się w niemieckim oficerze i to rzeczywiście było szaleństwo. Ona nie rozumiała ani słowa po niemiecku, on nie rozumiał jej. A mimo to...

Na podlaskiej wsi nie ma łatwego życia - i ona też nie miała. Brutalny ojciec, bracia wyzuci z jakichkolwiek uczuć, wiejskie środowisko które nie przebacza. Nie przebacza też romansu z niemieckim oprawcą. Sońka nawet nie wie kto za ten romans ją brutalnie zgwałcił. Ale to wcale nie koniec... To tak naprawdę dopiero początek, bo Joachim długo jej nie opuści.
To wstrząsająca historia kobiety, która w życiu straciła wszystko. To przerażająca opowieść o miłości, która wszystko daje i zabiera. To książka, obok której nie przechodzi się obojętnie i po której trzeba wszystko przemyśleć od nowa. Sońka opowiada - nie po polsku, nie po białorusku, "po naszemu". A obok tej opowieści dokonuje się przemiana samego Igora - wzięty reżyser teatralny okazuje się Ignacym - biednym chłopcem z podlaskiej wsi, który zawsze wstydził się tego skąd pochodził.
Lektura obowiązkowa, po której zostaje żal i ulga - że to już koniec.
Książkę znajdziecie tu: www.bearbook.pl/sonka

Czytaliście? Podzielcie się wrażeniami.
Wasz
M. Dyr.


1 komentarz:

  1. Uwielbiam czytać Karpowicza! I w łóżku (GESTY, mocno związane narracyjnie i problemowo z SOŃKĄ), i w tramwaju (CUD, BALLADYNY I ROMANSE). Dawać go w prezencie też można się nieźle ubawić (OŚCI, NIEHALO) Zastanawiające, że nikt się chyba jeszcze porządnie nie zajął wątkami branżowymi w jego prozie, tak mocno przekroczeniowej przecież. Tego pisarstwa jednak nie da się prosto zaszufladkować, i całe szczęście ;) Dobre książki poznaje się po tym, że przy kolejnym czytaniu wciąż można z nich coś nowego, inaczej wyczytać.

    OdpowiedzUsuń

WYmiśLAJ opinie!