czwartek, 17 lipca 2014

Czytałem: "Inne zasady lata" (fragment!)

Zanim opowiem co w środku książki, pozwolę sobie przywołać jesień ubiegłego roku, kiedy "Inne zasady lata" ujrzały światło dzienne. Nie wiem dlaczego akurat jesienią książka o takim tytule, ale OK, decyzja wydawcy. Była to pierwsza od wielu miesięcy premiera gejowskiej popularnej książki w Polsce - i czytelnicy się na nią rzucili! W efekcie - od listopada ubiegłego roku cały czas książka jest w pierwszej dziesiątce bestsellerów, którą publikujemy co dwa miesiące w "Replice" - najwyżej doszła do drugiego miejsca!
Zachęcony tą popularnością, w końcu i ja zapakowałem do plecaka i podczas codziennych 45-minutowych (w jedną stronę) podróży do pracy metrem i autobusami, zajrzałem do środka.
Najpierw niechętnie.
Później z irytacją na głównego bohatera.
A później miałem łzy w oczach.
Oto Ari, Arystoteles, nastolatek mieszkający z rodzicami w małej miejscowości w Stanach. Zbuntowany nastolatek - dodajmy - i chyba dlatego tak irytujący. Ale jeśli tylko przypomnimy sobie samych siebie sprzed lat, nasze dylematy i problemy które teraz wydają się błahostką (a wtedy urastały do życiowych kłopotów) - wówczas zrozumieć Ariego łatwiej. Nie ma przyjaciół, czas spędza sam w domu, uwielbia wymyślać coraz to nowe zasady. Całkiem nieźle dogaduje się z matką, w ogóle nie dogaduje się z ojcem. Chodzi na basen, mimo że nie potrafi pływać.
I pewnego dnia, pewnego lata, na basenie zagaduje do niego Dante. Przeciwieństwo: wygadany, otwarty, sympatyczny, a do tego przystojny i świetnie zbudowany pływak. Nienawidzi chodzić w trampkach. Oferuje Ariemu lekcje pływania.
I tak zaczyna się ta przyjaźń. Ari znajduje prawdziwego przyjaciela, do którego bardzo się przywiązuje, mimo że zupełnie nie potrafi się do tego przyznać sam ze sobą i nie do końca wie, co się robi z przyjaźnią. Ale nie waha się ratować Dantemu życia, kosztem swojego zdrowia...
Aż pewnego dnia, po długiej rozłące, Dante wyznaje mu miłość. Fajny, młody nastolatek i jego młodzieńcze pierwsze zakochanie w najlepszym przyjacielu. Ale Ari mówi że tego uczucia nie jest w stanie odwzajemnić.
Smutne.
A może to tylko kolejna poza Ariego, który sam przed sobą panicznie boi się uczuć? A może coś się zmieni, kiedy pozna prawdę o swoim bracie, albo kiedy wreszcie szczerze porozmawia z ojcem?
Przeczytajcie. To rewelacyjna lektura na lato!
Szukajcie książki: tu

Czytaj fragment:

- Powinieneś wiedzieć co się stało.
- Nie musi mi pani mówić.
- Chyba jednak muszę - odparła. - Była tam starsza kobieta. Widziała, co się stało. Powiedziała wszystko policji. - Wiem, że nie miała zamiaru płakać. - Dante całował się w uliczce z innym chłopakiem. Zobaczyli ich jacyś chłopcy I... - Próbowała się uśmiechnąć. - Sam widziałeś, co mu zrobili.
- Nienawidzę ich - powiedziałem.
- Sam powiedział mi, że wszystko już wiesz...
- Na świecie są gorsze rzeczy niż chłopiec lubiący całować innych chłopców.
- Owszem, są - powiedziała. - O wiele gorsze. Będziesz miał mi za złe, jeśli coś ci powiem?
Uśmiechnąłem się do niej i wzruszyłem ramionami.
- Myślę, że on jest w tobie zakochany.
Dante miał co do niej rację. Ona naprawdę wiedziała wszystko.
- Może tak - odparłem - a może nie. Myślę, że on naprawdę lubi tego drugiego gościa.
Sam spojrzał mi prosto w oczy.
- Może ten drugi gość jest tylko zastępstwem?
- Że niby za mnie?
Uśmiechnął się zakłopotany.
- To znaczy, przepraszam... Nie powinienem był tego mówić.

sobota, 12 lipca 2014

W tęczowy świat ze "Spartacusem"

Czterdziesty trzeci raz w tym roku ukazała się edycja najpopularniejszego przewodnika po tęczowym świecie, czyli "Spartacus. International Gay Guide".


Dopiero z tego przewodnika możemy się dowiedzieć jak potężny to świat! Sprzedajemy "Spartacusa" od początku, czyli od 2008 roku i od tamtego czasu jego objętość wzrosła o 300 stron. Fenomen "Spartacusa" da się łatwo wyjaśnić: nigdzie (powtarzam: nigdzie) w Internecie nie znajdziecie tak kompleksowego przewodnika po miejscach przede wszystkim dla gejów, ale też lesbijek, transów i wszystkich naszych przyjaciół. Przewodniki internetowe często są nieaktualne, albo zawierają tylko część miejsc z danego kierunku. A "Spartacus", choć aktualizowany raz do roku, przy okazji wyjścia nowej edycji, jest cały czas zadziwiająco aktualny i kompleksowy.
Czego tam nie ma! Są oczywiście bary, są kluby dla facetów, dyskoteki, sauny, restauracje, hotele, pensjonaty, księgarnie, sex shopy, punkty informacyjne dla LGBT, a nawet plaże, miejsca potkań i pikiety! Co więcej, to nie tylko lista, to informacja: w jakich godzinach warto pójść w określone miejsce, kiedy trafimy na promocje w postaci bezpłatnego wejścia, czy dwóch drinków za jeden, imprezy tematyczne, dowiemy się nawet czy w danym miejscu jest klimatyzacja, jacuzzi, czy przychodzą tam młodsi, starsi, czy jest parking a nawet czy zapłacimy kartą kredytową!Do tego solidna porcja informacji o danym kraju: jakie panuje tam prawodawstwo, czy jest gay friendly, czy pełen homofobii, czy należy uważać, czy czuć się swobodnie. Krótki rys historyczny emancypacji LGBT w danym kraju, jakimi językami się tam dogadamy, jaka jest waluta, religia, największe miasta, a nawet - klimat!

Historia "Spartacusa" jest długa. W 1970 roku niejaki John Stamford wydał w Sussex broszurkę z informacjami o miejscach przyjaznych gejom. Nazwał ją "Spartacus". 
Pięć lat później wyglądała tak:

 Dziesięć lat później była to już spora książka, której okładkę zaprojektował Cadinot. Ale prawdziwy rozkwit wydawnictwo zaczęło przeżywać w 1987 roku, kiedy jego wydawanie przejął niemiecki Bruno Gmuender.
W latach osiemdziesiątych "Spartacus" był w Polsce rarytasem, którego zdobycie graniczyło z cudem. Wspomina o nim nawet Antoni Romanowicz w swojej książce "Nie znany świat", wydanej na początku lat dziewięćdziesiątych.
Inna historia, to okładki przewodnika. Co roku zdobi ją ciacho (zwykle to znany model), a przejrzenie okładek z poprzednich lat świetnie pokazuje nam trendy obowiązujące ówcześnie w męskiej urodzie:





Ale najfajniej było trzy lata temu, kiedy "Spartacusa" ozdobił sam Eliad Cohen:
"Spartacus" wydawany jest w pięciu językach: po angielsku, niemiecku, francusku, hiszpańsku i włosku. Od lat osiemdziesiątych jego wydawcy mocno zaangażowali się w popularyzację zasad bezpieczniejszego seksu, na początku mamy krótki przewodnik po zdrowotnych zagrożeniach związanych z niezabezpieczonym seksem m-m.
Z czasem "Spartacus" dorobił się trzech edycji tematycznych: po LGBT-friendly hotelach, po gejowskich saunach i po Berlinie, nazywanego od ubiegłego roku "Spartacus Berlin". W tej ostatniej edycji znajdziecie nawet kupony rabatowe na wejścia do berlińskich knajp i na drinki, więc to co wydalibyście na przewodnik, zwróciłoby się z nawiązką. 


Kto choć raz pojechał na urlop ze "Spartacusem" w walizce, nie rusza się bez niego już nigdzie. A znam nawet takich ludzi, którzy planowanie swoich wakacji zaczynają od zdania "zobaczmy, co na ten temat mówi Spartacus".
Sam jestem tego przykładem :)
Gdyby nie "Spartacus" nie odkryłbym nigdy świetnego gejowskiego, niedrogiego hotelu na Majorce, w którego podziemiach działała ogólnodostępna gejowska sauna i gejowski bar, najpopularniejszy wtedy w całej Palmie! Nie znalazłbym świetnej knajpy z mnóstwem dobrej zabawy w Brukseli, no i nie poznałbym tego ciacha w barze w Saragossie.

"Spartacus. International Gay Guide 2014/2015" - znajdziecie go tu: www.bearbook.pl/spartacus

A Wy? Jechaliście kiedyś na wakacje ze "Spartacusem"? Napiszcie dokąd :)

wtorek, 8 lipca 2014

Czytałem: Ignacy Karpowicz, "Sońka"

Każdy Ignacy Karpowicz jest przez Misia Dyrektora witany z otwartymi ramionami. Ale nie każdy, niestety, robi takie samo wrażenie. 
"Sońka", to coś zupełnie innego niż to, do czego nas pisarz dotychczas przyzwyczajał. Nie znajdziemy tu wątków LGBT (no, chyba że ktoś się uprze i uzna za geja bohatera, Igora, supergwiazdę teatralnej reżyserii, którego pierwowzorem miał być Grzegorz Jarzyna), znajdziemy za to powieść o miłości. I to nie miłostkę, wielkie słowa, pluszowe misie i złamane serduszko. W tej niewielkiej książeczce znajdziecie jedną z największych historii miłosnych, o jakich przyszło Wam czytać. 
Tytułowa Sońka, to prosta, stara kobiecina, mieszkająca w zapomnianej przez ludzi wiosce na Podlasiu. Ma równie starego kota, krowę która ją utrzymuje i... wielką historię. To właśnie na polnej drodze przy tej wsi psuje się supernowoczesny samochód wziętego reżysera i właśnie tam spotyka się z Sońką. Przyjmuje zaproszenie na świeże mleko do jej chałupy i zaczyna słuchać historii... Historii, którą w głowie przekłada od razu na przedstawienie teatralne. 
Sońka w czasie wojny - nie do końca wiemy jak i dlaczego - ale do szaleństwa się zakochała. Bywa. Tyle, że zakochała się w niemieckim oficerze i to rzeczywiście było szaleństwo. Ona nie rozumiała ani słowa po niemiecku, on nie rozumiał jej. A mimo to...

Na podlaskiej wsi nie ma łatwego życia - i ona też nie miała. Brutalny ojciec, bracia wyzuci z jakichkolwiek uczuć, wiejskie środowisko które nie przebacza. Nie przebacza też romansu z niemieckim oprawcą. Sońka nawet nie wie kto za ten romans ją brutalnie zgwałcił. Ale to wcale nie koniec... To tak naprawdę dopiero początek, bo Joachim długo jej nie opuści.
To wstrząsająca historia kobiety, która w życiu straciła wszystko. To przerażająca opowieść o miłości, która wszystko daje i zabiera. To książka, obok której nie przechodzi się obojętnie i po której trzeba wszystko przemyśleć od nowa. Sońka opowiada - nie po polsku, nie po białorusku, "po naszemu". A obok tej opowieści dokonuje się przemiana samego Igora - wzięty reżyser teatralny okazuje się Ignacym - biednym chłopcem z podlaskiej wsi, który zawsze wstydził się tego skąd pochodził.
Lektura obowiązkowa, po której zostaje żal i ulga - że to już koniec.
Książkę znajdziecie tu: www.bearbook.pl/sonka

Czytaliście? Podzielcie się wrażeniami.
Wasz
M. Dyr.