piątek, 31 stycznia 2014

Czytałem: Full service

Ten Scotty Bowers, to naprawdę potrafił zapewnić full service! I to na stacji benzynowej, z której zrobił regularny burdel. No, może nie burdel, ale przynajmniej punkt spotkań, z którego nikt nie odjeżdża o suchym pysku. Chcesz długonogą blondynę? Scotty załatwi. Chcesz napakowanego mięśniaka? Scotty dostarczy. A może chcesz grupę supermęskich marines? Scotty nie zawiedzie. Chcesz Scotty'ego? Wystarczy poprosić! I oczywiście zapłacić, ale ci, którzy korzystają z tych usług mają z czego płacić - bo to gwiazdy Hollywoodu obojga płci.
Obrotny chłopak, ten Scotty! I co więcej - podobno to wszystko prawdziwe historie!
Sam Scotty, to teraz już staruszek, ale - jak widać na zdjęciu w książce - niezłe z niego było ciacho. I niezły ananas! Sam o sobie bez skromności pisze, że był świetnie zbudowany dzięki służbie w marines, miał dużego kutasa i żadnego problemu z tym czy uprawia seks z kobietami czy z facetami. On po prostu to lubił. I dzięki temu zaczynał jako kochanek księdza, aż trafił do sypialni największych gwiazd show biznesu: aktorek i aktorów, reżyserów, producentów, a nawet - podobno! - samego księcia, a także J. Edgara Hoovera - samego szefa FBI! (mieszkańcy Warszawy zresztą teraz na skwerze jego imienia piją piwo w znanej knajpie Skwer przy Krakowskim Przedmieściu). A plejada nazwisk imponująca: Rock Hudson, Vivien Leigh, Spencer Tracy, a to dopiero początek, bo Scotty nie przejmuje się niczym, strzela nazwiskami, outuje kolejne gwiazdy, pisze o seks imprezach w wielkich willach, lejącym się alkoholu, ciągłej zabawie i uciekaniu przed policją obyczajową (a ta była wtedy bardzo - ekhm - aktywna!). A przy tym - nie sposób nie odczuwać sympatii do jego chłopięcej naiwności i przekonaniu, że przecież wszystkim robi dobrze, bo zaspokaja ich potrzeby.
To prawdziwa kariera! Od pucybuta (dającego sobie czasem obciągać) przez status maskotki księży, aż po kochanka gwiazd!
Fajny chłopak z tego Scotty'ego!
Sama książka - co nie dziwi - wywołała skandal w Stanach Zjednoczonych, autorowi zarzuca się, że sporo wymyślił (a te zarzuty nie dziwią, bo momentami jest w książce naprawdę ostro - więc zarzut kłamstwa jest tu naturalną obroną), a teraz możemy i w Polsce poczytać o tym jak gwiazdy znane z ekranu zachowują się w łóżku.

"Full Service. Moje przygody w Hollywood i szalony seks z gwiazdami". Książkę znajdziecie tu: http://bearbook.pl/index/detail/pid/1294, tam też pikantne fragmenty!

Czytaliście? Podzielcie się opinią.
Ściskam!
Wojtek
Miś Dyrektor

środa, 29 stycznia 2014

Przegląd prasy: Replika 47

Tak się złożyło, że najnowszy numer "Repliki" mamy u siebie, jako jedni z pierwszych (oczywiście dla Was gratis do każdego zamówienia - jak zresztą od pięciu lat. Wiecie że ten pomysł kopiują od nas kolejne i kolejne sklepy? Cieszymy się, że byliśmy inspiracją!), więc szybki przegląd prasy, zachęcający do tego, żeby po najnowszy numer (już czterdziesty siódmy!) sięgnąć.


Na okładce tym razem profesor Ewa Łętowska - łatwo się domyślić, dlaczego. To była Rzecznik Praw Obywatelskich, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, jedna z kobiet stojących najwyżej w strukturach państwa, która po prostu i zupełnie otwarcie sprzyja nam, środowisku LGBT. W bardzo ciekawym wywiadzie Dawida Wawryki (brawo Dawid!) najbardziej zaciekawił mnie ten wątek, w którym profesor Łętowska opowiada o swojej pracy jako RPO - i o sprawach, jakie do niej wtedy trafiały. I choć było to w latach 1987-1992 (części z Was pewnie jeszcze nie było na świecie), to już wtedy kwestie dotyczące mniejszości seksualnych trafiały do Rzecznika Praw Obywatelskich. Wyobraźcie sobie odwagę tych skarżących się ludzi, żeby wtedy otwarcie, do państwowego urzędnika, pisać że jest się gejem czy transem! Mieli olbrzymie szczęście, że trafiali właśnie na panią profesor, a ta starała się pomóc jak mogła.

Kilka stron dalej - kolejna tęczowa rodzina! Sporo mamy ich w "Replice" od mniej więcej roku (i - powiem w sekrecie - że szykują się w tym roku kolejne), ale ta jest nieco inna niż te opisywane wcześniej. Siostra lesbijka, siostra heteryczka w związku z feministą i brat gej. Wszyscy z Poznania, opisują w tekście Bartka Żurawieckiego co spowodowało że tak mocno się zżyli. Co dla mnie ciekawe, nie tylko lesbijka czy gej mieli w tej rodzinie problemy: z coming outem, z akceptacją, z tym jak postrzegane były ich związki. Fajnie opowiada Marta, która jest hetero, że wszystkie problemy: brata, siostry, ale też rodziców, którzy starali się pogodzić z orientacją dzieci, spadły na nią. Każdy do niej przychodził z prośbą o rozmowę, o radę. Ekstra taka siostra i córka, prawda? A Marcin mówi jak starał się zwalić na siostrę-lesbijkę oglądanie gejowskiego porno :) Zresztą, Marcina chętnie widzielibyśmy jako jednego z naszych miśterów (chłopaku Marcina, nie gniewaj się, tylko bądź dumny!)
Krzyś Tomasik pisze fascynujące wspomnienie o Włodzimierzu Antosie - człowieku, a w zasadzie instytucji, bez której nie narodził by się w Polsce ruch LGBT na początku lat dziewięćdziesiątych! Starsi pamiętają, a młodszym powiemy, że to właśnie Antos był jednym z pierwszych (o ile nie pierwszym) dużym wydawcą pism gejowskich - i to nie pornograficznych pisemek, tylko odpowiedników dzisiejszej "Repliki". I może to również dzięki niemu słowo "gej" przywędrowało do polszczyzny? Świetny tekst w dziale Ikony LGBT.

A poza tym: mój, misiodyrektorski wywiad z Łukaszem i Dorotą z Krakowskiego Klubu Sportowego "Krakersy". Pytałem ich jak się organizuje największy w Polsce turniej sportowy dla środowiska LGBT. Wyobraźcie sobie, że udało im się zdobyć patronat prezydenta Krakowa i marszałka województwa małopolskiego! Turniej GLAM Cup już w lutym, a z wywiadu dowiecie się, w co najbardziej lubią grać geje, a w co lesbijki :)

W styczniowej "Replice" - jak zwykle - przegląd bestsellerów roku według Was - czyli klientów bearbook.pl! Czyli to, co w ubiegłym roku kupowaliście i czytaliście najchętniej. Naszego TOP10 szukajcie na stronie 37.

"Replika" już w przyszłym tygodniu dostępna w klubach w całej Polsce, a także oczywiście jako gratis do zamówień w bearbook.pl. A Miś Dyrektor - jako równoczesny Miś Redaktor - zaprasza do czytania! Klik, klik: www.bearbook.pl/replika47
Buziaki!

niedziela, 26 stycznia 2014

Zapomniany

W sumie to taka książka, która zmieniła mi świat, Wam zresztą trochę też, ale o tym za chwilę. Pamiętam tę randkę, na której Tomek zdjął z półki książkę, wręczył mi i powiedział że na pewno mi się spodoba. Racja, spodobała się.
"Zapomniany język żurawi" Davida Leavitta to była pierwsza gejowska książka, jaką w życiu otworzyłem. To już nie kupowane i chowane po kątach swojego pokoju pisemka, to prawdziwa książka! Przewertowana, przeczytana, połknięta ekspresowo, bo to taka historia!

Przejmująca historia młodego chłopaka, który odkrywa swoją seksualność. Tyle że w tym samym czasie swoją prawdziwą seksualność odkrywa też jego ojciec, pozornie - wydawałoby się - szczęśliwy w swoim małżeństwie. Dwie różne drogi którymi podążają ojciec i syn w końcu prowadzą do jednego punktu... To kobieta, ona, matka, żona, która nie dość że musi zaakceptować homoseksualizm syna, to jeszcze dowiaduje się, że gejem jest również jej mąż.
Napisałem, że to historia przejmująca (choć brzmi to banalnie), ale ona taka właśnie jest! Przeżywasz to, co przeżywał główny bohater: pierwsze miłości, miłosne zawody, coming out przed rodzicami. Uśmiechasz się, chlipiesz pod misiowym nosem, czekasz co będzie dalej.

To taka książka, którą po przeczytaniu odkładasz na półkę, ale nigdy nie zapominasz tego co jest w środku i zawsze kiedy na nią spojrzysz, wiesz że jeszcze do niej kiedyś wrócisz. 
Książka wydana w Polsce w 1996 roku, kiedyś nawet dostępna w bearbook.pl, teraz to biały kruk, który za ciężkie pieniądze można czasami znaleźć na aukcjach w internecie.
Moja pierwsza.

 
Zmieniła mi świat, postrzeganie swojej homoseksualności, pokazała na co się przygotować. Ale też zmieniła mi świat, bo po przeczytaniu tej swojej pierwszej gejowskiej książki, chciałem sięgnąć po kolejne. Tylko jak je znaleźć w przed-internetowych czasach? Wtedy właśnie w misiodyrektorskiej głowie pojawił się pomysł księgarni z takimi książkami. Fajnej, gejowskiej księgarni. Naszej.
Pomysł wpadł do szuflady "może kiedyś", "Zapomniany język żurawi" stał na półce.
Dziewięć lat później, w 2008 roku, wyciągnąłem pomysł z szuflady. Tak powstał bearbook.pl. Dzięki Davidowi Leavittowi i jego książce.
A jakie były Wasze pierwsze książki LGBT? Jak zmieniły Wasze życie? Napiszcie. Dla autorów fajnych komentarzy mamy przygotowane nagrody - oczywiście książki i filmy na DVD.

Miś Dyrektor.

środa, 22 stycznia 2014

Ziny, który podbijają świat

Wydawany w Los Angeles, samodzielnie drukowany zin pełen penisów - tak sam siebie reklamuje Starrfucker, jeden z najbardziej znanych w Stanach zinów z gejowską fotografią artystyczną. Tak dobrą, że zauważył to niemiecki Bruno Gmuender, największy europejski gejowski wydawca, i zaproponował nam album o takim samym tytule: www.bearbook.pl/starrfucker
 

Starrfucker to już nie tylko zin ze zdjęciami amatorów, do którego chętnie zaproszenie przyjmują też profesjonaliści. Nikt nie ma problemu z tym, żeby przed obiektywem pokazać swoje ciało. Zresztą zobaczcie sami jakie ciasteczka można zobaczyć w piśmie - i albumie, który wspomniałem:




To cała instytucja, która poza wydawaniem pisma, ma swoje koszulki, przypinki, plakaty... Tam to się sprzedaje!
Zresztą, Starrfucker nie jest pierwszy. Chyba najbardziej znany na świecie gay-zin, to BUTT Magazine, który niestety już odchodzi od wydania papierowego na rzecz swojego bloga w Internecie, ale który znacie choćby z wydawanego kalendarza BUTT (w tym roku to zrywany kalendarz codzienny!):

BUTT Magazine, to również cała instytucja. Koszulki, ręczniki, pinsy (dystrybuowane przez nie byle kogo, bo przez American Apparel!). Do naszych ulubionych zinów należy też Pinups Magazine, który swoje zdjęcia adresuje przede wszystkim do wielbicieli miśków:




A na każdą imprezę, która inauguruje wydanie nowego numeru Pinups wpadają tłumy miśków i ich wielbicieli. Niestety - w Nowym Jorku, bo u nas wydawanie tego typu zinów z ekonomicznego punktu widzenia nie ma żadnych szans. Ale, ale! Nie mamy się też czego wstydzić, bo mamy polskiego gejowskiego art-zina! DIK Fagazine, znany na świecie bardziej niż tutaj, wydawany nieregularnie przez Karola Radziszewskiego, magazyn który możemy znaleźć w gejowskich księgarniach Europy! (sam widziałem go choćby w Wiedniu czy w Madrycie - dumnie stojącego obok największych tego świata, czyli wspomnianych tu BUTT czy Starrfuckera). Był też w bearbook.pl, ale niestety - pożar, który strawił pracownię Karola wziął ze sobą również archiwum DIK Fagazine :( Mamy nadzieję jednak że pojawi się kiedyś kolejny numer, bo naprawdę było co oglądać!









Czekając na numer dziewiąty DIK Fagazine (naprawdę mam nadzieję, że się doczekamy), sięgam po swoje archiwum, robię sobie herbatę i misiowo ściskam!
M. Dyr.

niedziela, 19 stycznia 2014

Tumblr: przystojny raj

Facebook za pokazanie tyłka potrafi dać bana, Twitter nie pokazuje jak trzeba, Instagram golizny nie łyka, a ponieważ potrzeba jest matką wynalazku, to mamy najnowsze społecznościowe objawienie! tumblr.com, bo tak się nazywa, to ostatnie misiodyrektorskie odkrycie, przy którym można się zapatrzeć na długie godziny.

Zasada tumblra jest prosta: wrzucasz wszystko co chcesz (i co nie łamie prawa). A zatem do woli, do wyboru, do koloru! Faceci brodaci i ogoleni, uprawiający seks, nadzy i ubrani, ze stojącymi i zwisającymi, dużymi i małymi, och tak!

Miś Dyrektor też ma swojego bloga na tumblr: bearbookPL.tumblr.com i wreszcie może Wam tam pokazać najostrzejsze zdjęcia miśterów z naszych albumów! Takie zdjęcia, przy których niewinni chłopcy się czerwienią :)

Ale mamy tam również zasubskrybowane takie blogi, które niejednego z wielbicieli wdzięków płci zdecydowanie ładnej przyprawią o zawroty głowy. I - tak, tak! - oczywiście się nimi Miś pochwali.

tapthatguy.tumblr.com
Czyli coś dla boy-next-door lovers! Zwykli faceci, których codziennie widzimy na ulicach, w tramwajach, w sklepach, na plażach (codziennie na plaży - to chyba w Australii!). Miodzio.

greekromeo.tumblr.com
Grecki Romeo, to w zasadzie brodaty Romeo, który takich miśków o greckiej fizjonomii wynajduje nie wiadomo gdzie, ale bardzo Misia cieszy. Poza zdjęciami, są też filmiki, przy których zrobi się Wam gorąco (jak w Grecji)

501beards.tumblr.com
Pięciuset jeden brodaczy przekroczyliśmy tu już dawno, ale to nam zupełnie nie przeszkadza! Cieszymy się, że autorzy tego tumblra nie potraktowali dosłownie jego tytułu i raczą nas kolejnymi brodatymi ciastkami (a ilu tam facetów, tyle rodzajów bród), no i tuż obok:

beardlover.tumblr.com
No właśnie. Koledzy po fachu (fachu miłości do zarostów)

carlokali.tumblr.com
Jest ładnie. No po prostu ładnie: są mięśnie, są ładne ciała, są śliczne mordy, dziary, bicepsy, oczy się świecą

scruffyjizzmonkey.tumblr.com
fuckhardtalkdirty.tumblr.com
okiesmen.tumblr.com
To prawdziwe dynamity zdjęć! Codziennie dziesiątki nowych, żadnych grzecznych chłopców, wszystko grzeszne i zboczone. Czyli coś, co lubimy najbardziej :)

furryhotties.tumblr.com
Lubiącym ogolonych, młodych i gładkich wstęp wzbroniony!

I na zachętę z jednego z nich:


A to z pewnością dopiero początek misiowych odkryć, chyba że macie swoje - podpowiedzcie!
I oczywiście przy podróżach po tumblrze nie należy zapomnieć, żeby polubić nasz blog: bearbookPL.tumblr.com :)

Ściskam!
M.Dyr.

W łapach: Najbardziej brodaty album świata

Brodacze wszystkich krajów - drapcie się po brodach!
Muszę przyznać, że na ten album czekałem od dawna (zresztą nie tylko ja, nawet szef wydającego go wydawnictwa był podekscytowany). W końcu przyszedł, wpadł w łapy, no i... najlepiej żeby z nich nie wypadał. Duży, w twardej oprawie, świetnie wydany na doskonałym papierze, opracowany do ostatniego przecinka (no i stąd wynika pewnie jego cena - ale w tym przypadku warto, oj, jak warto!).
Już tłumaczę o czym mowa. "Beards. An unshaved history", czyli "Brody. Nieogolona historia". Cała historia! Bo wprawdzie moda na brody, to u nas kwestia ostatnich kilku lat (w Niemczech już dziesięciu), to brody towarzyszyły nam przez wieki - i właśnie o tych wiekach i o współczesności w tym albumie. Bo to nie tylko zdjęcia rewelacyjnych brodaczy z drugiej dekady lat dwutysięcznych, to też historia zarostów w starożytnej Grecji i Rzymie, to opowieść o tym jak brody wpływały na religie (a wszyscy znamy jednego takiego brodacza, który wpłynął na religie - i to jak!), to brody i wąsy w przemyśle porno, broda w modzie, broda jako symbol hipstera teraz i mędrca w średniowieczu. Długie, krótkie, przystrzyżone i bujne. A wszystko dokładnie spisane i opracowane. W języku dzikich ludów Albionu, ale to przecież nie przeszkoda.
Nic dziwnego, że Miś Dyrektor złapał w łapy i nie chce puścić :) A co tam, pokaże też kawałek swojej i innego owłosienia :)
Dla jeszcze nieprzekonanych: na www.bearbook.pl/beards znajdziecie zdjęcia i filmik który dokładnie pokaże Wam co znajdziecie w środku.




sobota, 18 stycznia 2014

Czytałem: Putter. Nijaka okładka, perełka w środku

Czy zastanawialiście się kiedyś w którym momencie heteroseksualny - a przynajmniej tak by się zdawało - facet zaczyna pożądać drugiego faceta? Piszę o heteroseksualnym, bo przecież ma narzeczoną, albo miał, albo niedługo będzie żonaty. A jednak! A jednak w drugim facecie jest coś, co powoduje że zaczyna się na niego patrzeć inaczej.


Aman Payor właśnie o takich facetach pisze w swoim debiutanckim zbiorze opowiadań zatytułowanym "Putter". Ładny tytuł, z angielska brzmiący, to słowo oznacza rodzaj kija golfowego. I rzeczywiście, w pierwszy z opowiadań, kij golfowy staje się początkiem tego,  czego końcem jest to że dwaj koledzy z pracy chcą sobie usiąść na kolanach. Oczywiście sam kij by tego nie zrobił, pomaga mu sofa. Tak, sofa, słowo które zrobiło oszałamiającą karierę w katalogach Ikei, sofa przez którą nasz bohater nie może spełniać swojego porannego rytuału (a jest nim po prostu poranny numerek ze swoją dziewczyną), i dlatego musi wcześniej pojawiać się w pracy. Akurat wtedy kiedy pojawia się jeden z kolegów (również zapalony gracz w golfa)...
Albo taka sytuacja: do Sopotu ucieka przed niecnymi zamiarami swojej rodziny młody chłopak. Niecnymi - bo rodzina mieszka w Dubaju i dla doskonale zapowiadającego się prawnika ma już plan: małżeństwo z rozsądku (a właściwie z pieniędzy) z damą, której nasz bohater nigdy nie widział na oczy. Na oczy za to zobaczył na molo Wilusia, Wilhelma, Szwajcara, z którym kwadrans później ląduje w łóżku. Seks życia, mówię Wam. Panowie wykupują cały zapas wazeliny jaki jest w Sopocie, nie potrafią wytrzymać bez seksu dłużej niż piętnaście minut... Tylko jest mały problem: Wiluś przyjechał do Sopotu... popełnić samobójstwo i wcale nie zamierza z tego planu rezygnować.

Dopiero za chwilę, po smarowaniu wazeliną, gdy zaczniemy się kochać, Wiluś powie po francusku: "Adam, czuję się jak w prawdziwym oceanie. Jeśli jest ci przyjemnie z takim pływakiem, wymów moje imię".
Sięgam do szuflady stolika nocnego, stojącego przy łóżku, i wyciągam na wpół wyciśniętą tubkę wazeliny... W ciągu następnych dni stajemy się największymi nabywcami wazeliny w Sopocie. Kupujemy ją na kilogramy. Smarujemy się "do dna". Nie ma lepszej zaprawy do osiągnięcia orgazmu jak należy. Nie wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek mógł wziąć do ręki tubkę wazeliny i nie mieć wzwodu... wyobrażam sobie, że to Wiluś wyciska na swój palec wazelinę... słyszę wesoły śmiech... Są dwie szkoły dobrego poślizgu w głąb oceanu: jedna mówi: smaruj pływaka, druga mówi: smaruj ocean. Co wolisz?... Nie wierzę, że da się posmarować ocean... Pokazać ci, Adam, jak to się robi? Cha, cha, cha. Pokazać? Cha, cha, cha. Chcesz, to cię posmaruję, do dna... cha, cha, cha... Adam, czuję się jak w prawdziwym oceanie... jeśli jest ci przyjemnie z takim pływakiem jak ja, wymów moje imię... Wiluś... Wiluś... Wiluś...

Albo: jesteś przewodnikiem wycieczek po Paryżu, chwilowo bezrobotnym. Zupełnym przypadkiem (a może nie?) spotykasz w Luwrze, kontemplując dzieła sztuki, Pięknie Pachnącego Brodacza, który proponuje ci, że połknie twoją spermę. Uciekasz, wystraszony, ale wkrótce okazuje się, że zrobi wszystko żeby się z tobą pieprzyć - i ma sto procent racji, że w końcu ulegniesz. Dlaczego? I skąd ta pewność?

- Powinien pan kiedyś sam spróbować osiągnąć moment spełnienia, by przekonać się na własnej skórze, gdzie zlokalizowany jest męski wytrysk i czy w smaku przypomina mleko czy raczej karmel.
- Chętnie doprowadzę się do wytrysku ale w kwestii smaku wolałbym zasięgnąć twojej opinii. Wyglądasz na eksperta. Na degustację idziemy do mnie czy do ciebie?

Jak on śmiał zwracać się do mnie "ty"?! Taką bezczelność powinno się karać chłostą! Biorę głęboki oddech. 

- Powiem ci coś jako ekspert. Wydaje mi się, nie masz pojęcia co to jest moment spełnienia u mężczyzny. Takie lale jak ty, o ile w ogóle mają ejakulację, to ich ejakulat raczej nie nadaje się do degustacji. 
- Jak na eksperta, to wydaje mi się, że zbyt szybko wydajesz sądy - odpowiada spokojnie - lecz możesz mieć rację, że męski wytrysk to nie jest to samo co moment spełnienia, dlatego chętnie popatrzę, jak ty osiągasz moment spełnienia, i jeśli pozwolisz, spróbuję jak smakuje to, czym wytryśniesz. Zdecyduj tylko, czy robimy to u mnie czy u ciebie.

A może na męsko-męski popęd wpływają żonkile? A może robienie zdjęć? Tego już dowiecie się z kolejnych opowiadań.

"Putter" to jedno z większych zaskoczeń ostatnich miesięcy. Stustronicowa książka zupełnie nieznanego autora, z nieciekawą okładką z przodu i kompletnie bezsensownym opisem z tyłu (chyba tylko sam autor tegoż opisu rozumie o co w nim chodzi), otwarta i przeczytana, okazuje się w środku małą perełką w sam raz na zimowy wieczór.
Miś Dyrektor poleca!
www.bearbook.pl/putter