niedziela, 22 czerwca 2014

Czytałem: "Zbrodniarz i dziewczyna", czyli nowa Michaśka

Nie mogę być obiektywny przy Witkowskim, bo ja go kupuję już od czasów "Lubiewa". Miał po drodze mniejsze lub większe wpadki, ale styl ma niepodrabialny.
Tym chętniej sięgnąłem po "Zbrodniarza i dziewczynę". No i - Michaśka pojechała po całości!
Oto historia rodem z kryminalnego horroru: seria zbrodni we Wrocławiu, ofiary to przeważnie młodzi chłopcy, łobuzy, często na gigancie i po narkotykach. Ich ciała porzucane są w różnych miejscach kojarzących się z dawnym pedalstwem: parkach, pikietach, toaletach. Ciała ucharakteryzowane na przedwojenną modę, ofiary często w upokarzających pozycjach z wypiętymi pośladkami, albo z rozprutymi brzuchami. Policja już prowadzi śledztwo i tu (na skutek randki z pewnym bardzo atrakcyjnym Studencikiem) pojawia się Michaśka. Pojawia się w momencie kiedy kolejną ofiarą jest tytułowa dziewczyna i kiedy okazuje się, że i dla niej, Michaśki, szyje się specjalne, żałobne wdzianko...
Ale, ale. Wspominałem, że autor pojechał po całości. Bo tak właśnie jest: w opisach rozkładających się zwłok, sekcji, wnętrzności, poszczególnych organów, rozcinania czaszki... Zdecydowanie musiał brać przy tym udział. Śledztwo trwa, prowadzi nawet do Międzyzdrojów, gdzie pojawiają się postacie z poprzedniej książki Witkowskiego, czyli "Drwala". Nie mogło się obyć bez rewelacyjnego luja!
Nie, spojlować nie będę, nie powiem kto mordował, ani dlaczego. Książka zbiera mieszane recenzje, to fakt. Może razić to, że w zasadzie Witkowski pisze książkę o sobie. Ale czy nie ma prawa? Ma! Wielbiciele "Lubiewa" powinni też być usatysfakcjonowani. Szalenie spodobały mi się wszystkie nawiązania do "Lubiewa", postaci ciot goniących za lujami, Paula żywcem wyjęta z ciotowskiego świata, świetna dawka pedalskiej parkowo-pikietowo-toaletowej historii.

"Na mrozie, między duchami, łaziła o kiju gruba Roma Piekarzowa, zapatrzona ze łzami w oczach w swoją pikietę, na którą szła zwykle na obciąg po zrobieniu zaczynu na ciasto, a teraz czyjaś ręka nalepiła niej plakat reklamujący coś zupełnie niezrozumiałego.
Wyciągała z kieszeni materiałową, posklejaną chustkę i wycierała nos, bo na mrozie zawsze dostawała kataru. Obok niej, oglądając się za co fajniejszymi chłopakami, marzła z siatką w ręce Radwanicka. W siatce miała zajebany z samu słoik dżemu, którym mogła przywalić w pysk wrogim elementom. Ignorowała policjantów, bo za dużo się od nich przed śmiercią wycierpiała, choć nie bez własnej zasługi. Gorące hot dogi wprost z budy (po nieprzyzwoicie zawyżonych cenach) sprzedawała Jacka. Chwiały się na wietrze pomordowane męczennice: Kora, Lukrecja von Szretke, Hrabina, Jaśka od Księdza, Olga. Paliły papierosy, bo pochodziły z czasów, kiedy jeszcze nie rzucało się palenia, poprawiały sztuczne szczęki i łakomie patrzyły na blaszak jak wampiry na krew".




Książka dostępna tu: www.bearbook.pl/zbrodniarz_i_dziewczyna
A Wy - lubicie Witkowskiego? Pogadajmy w komentarzach.

Wasz
M. Dyr.